Kursy przygotowawcze do egzaminów wstępnych dla kandydatów do Szkół Aspirantów Pożarnictwa



  W dniach 11-17 czerwca 2001 roku uczestniczyłem w kursach przygotowawczych do egzaminów wstępnych dla kandydatów do Szkół Aspirantów Pożarnictwa. Kursy odbywały się w Centralnej Szkole Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie.
  Po przyjeździe do szkoły wszyscy kursanci (było ich ponad 100, w tym 2 dziewczyny) zostali zakwaterowani do poszczególnych sal, do których trzeba było dotrzeć przedzierając się przez labirynt długich korytarzy. Ja dostałem pokój numer 306 i zamieszkałem w nim razem z "asami" z Dolnego Śląska: Kowalem, Majerankiem i Długim. Pokoje były w miarę wygodne: duża przestrzeń, wygodne łóżka, łazienka, kibelek i cieplutka woda.
Wieczorem udaliśmy się do organizatora kursów od którego dostaliśmy materiały kursowe, zeszyt do pisania, długopis, komplet sztućców i kartki na żywność. Na kolację nie zdążyliśmy, więc trzeba było zjeść prowiant który pozostał z podróży.

Fireman na tle Centralnej Szkoły PSP w Częstochowie (fot.Sebastian Jeżewski - FIREMAN)

  Kolejne dni były do siebie podobne. Wstawać trzeba było przed 7:30, aby zdążyć na śniadanie. Następnie o godzinie 8:00 rozpoczynały się zajęcia prowadzone przez wykładowców z Szkoły Głównej Pożarnictwa, na których poznawaliśmy fizykę i chemię nie tylko teoretycznie, lecz tekże licząc wiele zadań. Trwały one do 13:00. Potem o 13:30 był obiadek, a po nim godzina odpoczynku. Następnie o 15:00 rozpoczynała się druga część zajęć, które trwały do 17:30. O 18:15 była kolacja. Po niej można było iść sobie poćwiczyć na stadionie należącym do szkoły lub pograć w siatkówkę na sali, lub robić coś innego. Wieczorem życie umilali nam kadeci, którzy raz po raz wpadali aby pogadać, albo oznajmić nam że korytarz jest brudny i należy go posprzątać (w sumie w sprzątaczy "pobawiliśmy" się dwa razy, w tym raz o godzinie 23).
  Podsumowując wszystko mogę powiedzieć że wydatek 800 zł. za ten kurs nie poszedł na marne, gdyż przygotował on mnie bardzo dobrze do egzaminów teoretycznych. Może się wydawać że 800 zł. za taki kurs to dużo, ale należy wziąć pod uwagę że w cenie tej poza 56 godzinami nauki wliczone jest wyżywienie, zakwaterowanie, materiały kursowe i komplet fajnych sztućców. Jedynym minusem było jedzenie, którego ilość była za mała aby się najeść, no ale na szczęście w pobliżu były sklepiki, do których udawały się całe pielgrzymki wygłodzonych kursantów.


Na koniec pozdrowienia dla Tomka Kowalskiego, Kamila Majewskiego i Damiana Gładysza.