Minister Janik ugasił pożar w straży pożarnej. Kiedy znów zacznie się tam palic?

Zapaleńcy



  Spędziłem prawie cały dzień na stanowisku dowodzenia w jednej z wojewódzkich komend Państwowej Straży Pożarnej. Czegoś tak budującego nie widziałem w Pomrocznej od dawna. Profesjonalizm, zaangażowanie, ofiarność, karność, porządek, nowoczesność, sprawność, precyzja, szybkość, inteligencja, wytrwałość... Wystarczy? Po prostu w pale się nie mieści, jak działa poIska straż pożarna. Przy nowoczesnym stanowisku zarządzania dyżurują profesjonaliści, którzy czuwają nad naszym bezpieczeństwem. Sieć komputerowa przetwarza meldunki z najmniejszych miejscowości, które poprzez komendy wojewódzkie trafiają do Warszawy. Czas? Nie miesiące, tygodnie ani dni! Już po dwóch godzinach Komenda Główna wie o każdym zdarzeniu, w którym brali udział strażacy w każdym miejscu PoIski.

Ognista sekretarka
 - Przyczepiło się gówno do okrętu i woła płyniemy! - zaczyna wypowiedź młodszy brygadier S. - Związki wywalczą podwyżkę, ale i tak najwięcej na tym zyska całe to chujostwo, które jest przy straży. Ci, którzy jeżdżą w podziałach bojowych, dostaną najmniej. Zawsze tak było. Chujostwem są pracownicy etatowi straży, którzy załatwili sobie stopień oficerski, chociaż grzeją dupy w biurach. I tak np. sekretarka pewnego komendanta miejskiego, 18-Ietnia siksa, jest kapitanem straży pożarnej. Księgowa w innej komendzie dosłużyła się stopnia brygadiera, inni urzędnicy chełpią się nieco niższymi stopniami. Za tym idzie nie tylko większa pensja, ale i przywileje. W tym najważniejszy - wcześniejsza emerytura.
- Chciałby pan, żeby w akcjach ratunkowych uczestniczyli pięćdziesięcioparoletni strażacy? - tłumaczy cierpliwe starszy kapitan W. - Kiedyś tak było. Takich dziadków nie brało sie oczywiście na akcję. Byli, mimo swojego doświadczenia, popychadłami w jednostce. Pamiętam, jak taki strażak po sześćdziesiątce dostał zadanie odmalowania wozu strażackiego. Spadł ze stołka i się połamał.
Zanim strażacy otrzymali przywilej wcześniejszej emerytury, rzadko można było spotkać emerytowanego pożarnika. Przeważnie nie dożywali spokojnej starości. Służba ta to nie tylko niebezpieczeristwo, ciężkie warunki pracy, ale i stres, który pustoszy organizm.
- Tymi rękami wyciągam co miesiąc kilka, a czasem kilkanaście trupów z rozbitych samochodów.
- Kapitan R. jest byłym sportowcem, olimpijczykiem. - Czasami to wygląda jak mielonka... Nikt nie ma wątpliwości, strażakom należy się wcześniejsza emerytura jak psu zupa. Ale za jakie zasługi ma ją dostać sekretarka albo księgowa? Czy ktoś policzył, jakie to obciążenie dla budżetu państwa?
- Mam radę dla ministra Janika - mówi brygadier S. - Gdyby udało się przeprowadzić reorganizację i poodbierać niesłusznie nadane stopnie oficerskie, to mielibyśmy do dyspozycji konkretną sumę pieniędzy. Trzeba je porozdzielać między strażaków z podziałów bojowych. Im się należy. Żeby było sprawiedliwie, trzeba dać wiecej tym, którzy najmniej zarabiają.
Strażak Bogdan J. dostaje na rękę niecałe dziewięć stówek. Pracuje od 20 lat. Uratował wielu ludzi. Nie może awansować, bo nie ma głowy do nauki, skończył tylko podstawówkę. Kocha swoją pracę, ale gdy mówi o zarobkach, łzy stają mu w oczach.

Reanimacja nie pomogła
  O tym, że dwóm strażakom coś się stało, koledzy dowiedzieli się dzięki sygnalizatorom bezruchu. - Każdy strażak ma takie urządzenie, które wydaje przenikliwy dźwięk, gdy człowiek przestaje się ruszać. Sygnalizatory tych ludzi zadziałały - mówi Piotr Buk. Gdy koledzy wynosili z budynku Marka Szcześniaka i Mariusza Pasztetnika, obaj mężczyźni jeszcze żyli. - Ich aparaty powietrzne i maski były sprawne technicznie i miały wszystkie atesty - twierdzi Buk. Natychmiast obaj byli reanimowani przez obecne na miejscu pogotowie. Niestety, nie udało się ich uratować. - Jestem całą noc na nogach i padam ze zmęczenia. Zginęło moich dwóch ludzi i teraz policjanci sprawdzają wyposażenie wozu, który brał udział w akcji. Ja nie mogę powiedzieć, co tam się stało, bo gdy przyjechałem na miejsce pożaru, kolegów już reanimowali lekarze - powiedział nam wyraźnie przygnębiony Wiesław Kawalko, zastępca dowódcy komendy powiatowej straży pożarnej w Oławie, który wczoraj pomagał prowadzącym dochodzenie.

Kasa ledwie się tli
  Przerywamy rozmowę. W telewizji "Teleexpress". Osiem informacji dotyczy działan PSP. A to strażacy kogoś szukają, a to ratują przemarznięte konie, a to zabezpieczają miejsce wypadku cysterny z paliwem, gaszą jakiś pożar... Dwóch funkcjonariuszy PSP zginęło w czasie gaszenia pożaru. Zapada wymowna cisza.
Trzeba przyznać, że strażacy i tak wykazują wiele dobrej woIi. Uzyskali od rządu obietnicę dociągnięcia pensji do poziomu 93 proc. wynagrodzeń w poIicji. Cierpliwie czekają na realizację obietnicy od 1997 r. Po drodze, 12 kwietnia 1999 r., rząd Buzka renegocjował porozumienie przekładając termin jego realizacji. Ale dalej strażaków zwodzić się nie da. Należy im się to, co rząd im obiecał, chociaż by z szacunku dla ich pracy.
A robota w straży jest coraz cięższa. W zeszłym roku (w porównaniu z 2001 r.) przybyto 22 proc. zdarzeń, w których uczestniczyła Państwowa Straż Pożarna. Łącznie było ich przeszło 358 tysięcy. Liczba pożarów zwiększyła się o 28,9 proc. Strażaków w tym czasie znacząco nie przybyło. Zdarza się, że pożarnicy pracują po 260 godzin miesięcznie.To daje blisko 12 godzin dziennie. Średnio w podziale bojowym czas służby strażaka waha się między 216 a 240 godzin. Za nadgodziny strażakom się nie płaci. Ani grosika!

Ogniomistrz teolog
  Inną kwestią jest sprawa kompetencji strażaków. Coraz częściej zdarza się, że oficerami zostają absoIwenci wyższych uczelni, licencjaci, po kierunkach zupełnie nie związanych z pożarnictwem. Ile jest wart oficer straży po kilkumiesięcznym kursie z wykształceniem kierunkowym biolog albo teolog?
- Chciałby pan być leczony przez zakonnicę, która po szybkim kursie otrzymałaby dypIom lekarski? - pyta retorycznie brygadier S.
Powstaje pytanie, po co męczyć się 11 semestrów w Szkole Głównej Służby Pożarniczej, żeby dostać tytuł magistra inżyniera pożarnictwa i stopień służbowy młodszego kapitana? To samo można mieć po byle licencjacie i krótkim przeszkoleniu. Przy tym sposobie pozyskiwania kadr w niedługim okresie wykształconych oficerów straży zastąpią dyletanci.
Kilkanaście godzin spędzonych wśród strażaków dało mi wiele do myślenia. Z jednej strony, choIernie przyjemnie wiedzieć, że w razie czego na ratunek pospieszą nam profe sionaliści. Z drugiej, żal patrzeć na to, jak źle swoich funkcjonariuszy traktuje nasze państwo płacąc im głodowe pensje, wykorzystując do granic ludzkich możliwości, olewając ich zasadne postulaty. Straży pożarnej potrzebna jest pilna reorganizacja, żeby nie zaprzepaścić tego, co już się udało osiągnąć. Z informacji z biura prasowego MSWiA wiemy, że na razie na nic takiego się nie zanosi. Minister Janik sypnie trochę szmalu, żeby uspokoić nastroje. Nie będzie to jednak rozwiązanie problemu, choć zapewne pozwoli na jakiś czas pożar ugasić.

Tygodnik "NIE" (Andrzej Rozenek) 16.01.2003